sobota, 7 grudnia 2013

O hafciarce "Husqvarna Viking Diamond"

hafciarka: Husqvarna Viking Diamond
Autor: Joanna
www: http://rawkab.pl/

U mnie miłość do hafciary wybuchła dopiero od pierwszego wejrzenia. Najpierw mój pełniący obowiązku męża stwierdził, że do działalności jest mu niezbędna. Zajął się zatem tematem, od czasu do czasu opowiadając o tym czy innym modelu a ja uprzejmie kiwałam głową znad swojej książki czy innego garnka.
Aż tu pewnego dnia wracam z pracy, wpadam do sypialni, a tam stoi ONA. Husqvarna Viking Diamond. Jej piękno zapierało dech w piersiach, włos mi falował i pierś gdy biegłam ku niej z rozpostartymi ramionami po ukwieconej łące…
Pierwsze nasze zbliżenie włączenie pamiętam jak dziś. Delikatna muzyka, biało-błękitne światła, olśniewający wielki kolorowy wyświetlacz reagujący czule na mój każdy dotyk…


A do tego upiornie drogie oprogramowanie, które nie zadziała bez wpiętego w komputer dongla, w zupełnie obcym języku i nie chodzi tu o to, że nie znam angielskiego. Robiło wrażenie!


A teraz, jedyne pół roku później, mam wreszcie na jej temat zdanie. No, tak naprawdę to dopiero początek zdania.
Aby hafciarka wyhaftowała wzór, najpierw ten wzór musi zostać zaprojektowany. A żeby go zrobić w programie do haftów, najpierw dobrze jest mieć przygotowany projekt. Projekty można kupić gotowe, zwłaszcza, że jeśli człowiek chce się nauczyć robić dobre projekty haftów samemu, to lojalnie uprzedzam, łatwe to to nie jest. Dobry projekt musi uwzględniać wiele czynników, aby gotowy haft wyglądał ładnie i aby hafciarka nie zgłupiała i, dajmy na to,  nie połamała sobie igły.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie projektowania haftu bez wsparcia oprogramowania. Wprawdzie hafciarka sama w sobie ma sporo projektów wyjściowo, ale jednak moja kreatywność nie pozwala mi na korzystanie z gotowców, jakkolwiek ładne one są. No i nie ma polskich czcionek, zatem aby wyhaftować ‘zażółć gęślą jaźń’ jednak trzeba sporo pokombinować.
Co uwielbiam w programie do haftów, to to, że można wprowadzać mu miejsca zmiany kolorów nici, punkty zatrzymania haftu i ogólnie - przygotować go sobie tak, że nam pozostaje tylko zapakować tkaninę w tamborek i czekać na uprzejme prośby o zmianę koloru nici.
Zatem projektujemy - określamy sobie jaki obszar ma być wypełniony jakim ściegiem i z jaką gęstością, ustalamy, czy chcemy kontury satynowe czy może jakieś inne (albo wcale), możemy też co jakiś czas skorzystać z podglądu haftu, który daje spory pogląd na temat tego, jak nasz haft będzie wyglądał i ile wkłuć zajmie. Kiedy już jesteśmy zadowoleni z naszego projektu, pora zapisać go na pendrive i uprzejmie poprosić maszynę o wyhaftowanie. Można zresztą podpiąć ją pod kabel usb bezpośrednio do komputera, taka jest sprytna.
Włączamy zatem maszynę, wzdychamy z zachwytu nad jej wysoce estetycznym wykonaniem i czekamy aż się włączy. A następnie określamy na jakim tamborku będziemy haftować i wybieramy przy pomocy kolorowego ekranu dotykowego plik z projektem haftu. 

podgląd haftu w programie
fragment projektu haftu

Tkaninę, podklejoną flizeliną, mocuję na tamborku, tamborek mocuję w ramieniu maszyny i jedziemy.
Można ustawiać jej jedną z 5 prędkości haftowania - od chomika w karuzeli do średniowiecznej mniszki na speedzie.

hafciarka przy pracy

Maszyna przestanie pracować wtedy, kiedy natrafi na polecenie zmiany nici - wtedy spokojnie można wymienić szpulkę. Zatrzyma się też w miejscach, w których ustawiliśmy jej komendę zatrzymania. Zatrzyma się również kiedy wyczuje, że skończyła się jej dolna nitka i umożliwi wymianę dolnej szpulki.
Jednak aby hafciarka pracowała gładko i bezproblemowo, a haft by był ładny i dobrze wychodził na każdym materiale, sporo pracy i czasu trzeba włożyć w jej właściwą kalibrację.
Kiedy haft zostanie ukończony, hafciarka zatrzyma się, zagra przyjemną nutkę, wyświetli komunikat, że skończyła, odetnie nitkę i będzie czekać na dalsze polecenia.
W każdej chwili można ustawić jej, że ma powrócić do konkretnego punktu w hafcie i przeszyć ponownie fragment, który nam się nie podoba.
Po zakończeniu haftu należy oderwać flizelinę, odciąć nitki ostrymi, małymi nożyczkami (ja używam chirurgicznych), przeprasować całość i, co nie jest mniej ważne, zrobić zdjęcia i wrzucić na fejsa ;)


gotowy haft na bluzc

Warto wspomnieć, że maszyna jest umajona wzorkiem, oraz, co być może nawet nieco ważniejsze, w wielu strategicznych miejscach ma rozmieszczone nożyki do odcinania nici. Nie wspominając o takich drobiazgach, jak możliwość odcięcia nici przez wciśnięcie odpowiedniego guzika. Pracuje efektywnie i efektownie, jest śliczna, egronomiczna i podobno nawet też szyje, ale jeśli chodzi o jej umiejętności krawieckie - to sprawdzę dopiero jak mój dwudziestoletni Singer wyzionie ducha.
Podsumowując - maszyna jest świetna, chociaż cała jej obsługa, włącznie z projektowaniem haftów, to nie jest trywialna zabawa. Aby osiągnąć dobre rezultaty trzeba być gotowym poświęcić nauce wiele, naprawdę wiele godzin. A o moich potyczkach z nią można też poczytać na rawkab.pl.



2 komentarze:

  1. Przyznam, że też marzyłam o Diamoncie, ale.... ponieważ wcześniej używałam Platinum Vikinga stwierdziłam, że kupno jednoigłowej hafciarki za taką kasę mija się z celem.
    Poza tym moja Platinum była awaryjna, a oprogramowania jak na mój gust dość skomplikowane. Kupiłam Janome MB-4 czteroigłówkę do tego program do projektowania (krzyżyki są w upradzie) i dopiero poczułam jak projektowanie haftów i ich wykonywanie może być przyjemne i łatwe. W porównaniu z Husqvarną zabawa.

    Poza tym w ogóle przestawiłam się na sprzęt Janome mam genialną Janome Horizon do szycia patchworków. I jestem ogromnie zadowolona.
    Swojej Platinum używam wyłącznie jako maszyny do szycia, cenię też za genialną stopkę z czujnikiem do wyszywania dziurek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam starszy model Husqvarny od jakiś pięciu lat i nadal ubóstwiam ją i kocham miłością niekończącą. Program do haftowania jest skomplikowany i nadal się go uczę.

    OdpowiedzUsuń